Przejdź do głównej zawartości

Uczucia i refleksje – Eric-Emmanuel Schmitt „Małżeństwo we troje”


Książka Erica-Emmanuela Schmitta zaskoczyła mnie już na samym początku. Biorąc ją do ręki myślałam, że to zwyczajna powieść obyczajowa, ewentualnie romans, a okazało się, że to zbiorek pięciu opowiadań.
Pierwsze z nich – „Dwóch panów z Brukseli” jest mocnym rozpoczęciem całego cyklu. To historia małżeństwa Geneviéve i Édouarda Grenierów, która zostaje porównana/skonfrontowana z zakazanym, skazanym na ukrycie uczuciem Jeana Daemensa i Laurenta Delphina. Schmitt doskonale ukazuje, jak trudna jest miłość, gdy wchodzi w grę uczucie homoseksualne, dla jednych całkiem normalne, dla innych obrzydliwe i naganne. W tym opowiadaniu autor porusza problem zdrady, komu łatwiej wybaczyć niewierność, kto ucieka od cierpienia, kto jest gotowy do poświęcenia. Opowiadanie to czyta się z wielką przyjemnością, pozostaje delikatne i subtelne, wszystko ze smakiem, bez szokujących, zadziwiających opisów erotycznych.
Drugie opowiadanie pt. „Pies” przedstawia czytelnikowi związek między panem a psem. Głównym bohaterem jest Samuel Heymann, który jest lekarzem i stroni od kontaktów z ludźmi. Mężczyzna jest introwertykiem, woli samotność niż jakiekolwiek stosunki z innym człowiekiem. Jeśli jest komuś/czemuś wierny to tylko jednej rasie psa – owczarkowi francuskiemu. Każdemu z nich nadaje to samo imię – Argos. Pan i pies zawsze chętnie spędzali chwile w swoim towarzystwie, nigdy się z sobą nie nudzili. Opowiadanie to przedstawia głębię całkowicie innych uczuć. Relacja pan – pies jest inna niż człowiek – człowiek. Nasuwa się tutaj pytanie kogo kochać łatwiej? Zwierzę czy drugiego człowieka?
„Małżeństwo we troje” to trzecie z kolei opowiadanie tego cyklu, jest ono opowiadaniem tytułowym. Przedstawiono tutaj historię wdowy z dwojgiem dzieci, która ponownie wyszła za mąż. Kobieta bardzo kochała swojego pierwszego męża, dlatego po ponownym wyjściu za mąż nie jest w stanie zapomnieć o poprzednim małżeństwie. Cały czas myśli o nim, porównuje drugiego męża do pierwszego. Są małżeństwem we troje. Kogo kobieta kocha tak naprawdę? Czy w ogóle kocha drugiego męża? Może nie była gotowa na ponowne małżeństwo?
Czwartym opowiadaniem jest „Serce w popiele”. Ta opowieść nie jest już taka łatwa w zrozumieniu jak poprzednie. Czytelnik musi wczuć się w akcję i utożsamić z bohaterami, aby lepiej zrozumieć to skomplikowane opowiadanie. Główna bohaterka pała wielkim uczuciem do swojego siostrzeńca – kocha go bardziej niż swojego syna. Dopiero, gdy jej dziecko umiera dociera to do niej. Wtedy jej uczucia diametralnie się zmieniają, wielka miłość zmienia się w nienawiść. Jak to mówią… między miłością a nienawiścią jest cienka granica, którą łatwo przekroczyć.
Ostatnim opowiadaniem jest „Dziecko upiór”, które ukazuje historię Séverine i Benjamina Trouzaców. Podobnie jak pierwsze opowiadanie, to także jest mocne. Główni bohaterowie są małżeństwem, w przeszłości podjęli dramatyczne kroki – zdecydowali się wykonać aborcję, ponieważ ich dziecko było nieuleczalnie chore. Gdyby się urodziło cierpiałoby na mukowiscydozę. Wcześniej byli ludźmi sukcesu, teraz są ledwie cieniami samych siebie sprzed tego wydarzenia. W ich związku zaczęło się źle dziać, wzajemnie się oskarżali, dlatego zdecydowali się na terapię, która im pomogła. Znów zaczęli w pełni żyć, ale wtedy na horyzoncie pojawiła się Melissa – młoda, czarująca dziewczyna, która uratowała im życie w górach.
Eric-Emmanuel Schmitt chwyta w tej książce czytelnika za serce. Każde opowiadanie jest emocjonujące, bohaterowie są niebanalni, mają jakieś tajemnice, przeżycia, życie ich jakoś w przeszłości doświadczyło. Historie poruszają różne problemy, z którymi czytelnik musi się zmierzyć. Opowiadania skłaniają do przemyśleń natury filozoficznej i egzystencjalnej. Jeśli lubicie takie klimaty to z czystym sumieniem polecam!

Moja ocena: 6/10

„Wszelka mądrość zaczyna się od akceptacji cierpienia”.

Schmitt E. E., Małżeństwo we troje, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2013.



Komentarze

  1. Ta książka to zdecydowanie moje klimaty. Mam już zapisany jej tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  2. czytałam, bardzo lubię książki Schmitta!

    OdpowiedzUsuń
  3. Po opowiadania dawno już nie sięgałam - ale może to zmienię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie zaciekawiają mnie opowiadania;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Liczę, że niedługo uda mi się ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chwalisz, chwalisz, chwalisz i nagle 6/10? To co było źle? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mojej skali 1- Pięćdziesiąt twarzy Greya do 10 - Anna Karenina lub Ojciec chrzestny, szóstka jest dobrą oceną, dziesiątka zaś to musi być ideał, majstersztyk :)

      Usuń
  7. Bardzo lubię tego autora i po każdą jego książkę sięgam z przyjemnością. "Małżeństwa we troje" jeszcze nie znam, ale poznam na pewno ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mogłabym sięgnąć po tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Trzecie opowiadanie najbardziej mnie zainteresowało :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę, że opowiadanie "Małżeństwo we troje" przedstawia bardzo ważny temat. Jestem ciekawa jaki jest finał tego opowiadania... Muszę je przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytałam kiedyś tę książkę. Było to już dawno temu i niewiele z niej pamiętam oprócz tego, że mi się wtedy podobała. Może kiedyś do niej wrócę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Być może skuszę się przeczytać tą książkę chociaż nie jestem do niej w 100% przekonana.
    Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Tego autora czytałam tylko króciutkie dziełko pt.: "Oskar i pani Róża". Podobało mi się, choć nastawiałam się na jakieś wow przez te wszystkie pochwalne recenzje. Zainteresowały mnie te opowiadania, poszukam książki w bibliotece.

    EDIT: Jest :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Znam tego autora jednak konkretnie tej książki nie czytalam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam Schmitta, ale "Małżeństwa we troje" jeszcze na swojej półce nie mam! Ale to tylko kwestia czasu, bo wszystkie książki tego autora w końcu na nią trafiają, moja miłość do jego twórczości jest dozgonna. :D Na moją uwagę czekają ostatnio "Zazdrośnice" oraz "Zemsta i przebaczenie". ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Za opowiadaniami nie przepadam, ale autor i tytuł mnie zachęciły!

    OdpowiedzUsuń
  17. Lubię Schmitta, a już dawno po niego nie sięgałam :) Pamiętam, że u mnie zaczęło się od zbioru opowiadań "Trucicielka". Myślę, że ten o którym piszesz też przypadłby mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  18. romanse to nie moja dziedzina ale opis brzmi ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Książka czeka na półce i dużo sobie po niej obiecuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo lubię takie książki :-) zapisuje sobie tytuł :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Miło(ść) Żurnalisty

Niewiele jest książek, do których recenzji kompletnie nie mogę się zabrać. Tak właśnie było z „Miłością, po prostu”, „Pamiętnikiem”, „ŚĆ”, „Snami z Bournemouth” i „Listami Żurnalisty”. Już jakiś czas temu je przeczytałam i dopiero dzisiaj (swoją drogą chyba ciekawa data) zebrałam się w sobie, żeby coś napisać. Kim jest sam autor? Nie wiem. Sam siebie opisuje jako anonimowego pisarza, Hanka Moody’ego dzisiejszego świata. Przynajmniej tyle można dowiedzieć się z jego instagramowego biogramu. Pomimo (albo właśnie dlatego) że nigdy nie pokazuje swojej twarzy jest osobą niezwykle interesującą. Jako jego publiczność nie znamy nawet jego imienia. I chyba w tym wszystkim najlepsze jest to, że nikt nie potrzebuje go znać, ani wiedzieć, jak wygląda, bo każdy czeka na to, co ma do przekazania. Każda z tych książek to zbiór refleksji, listów, wierszy, które są pełne miłości, tęsknoty, żalu, niekiedy cierpienia. Żurnalista pokazuje to uczucie również od tej drugiej strony, którą zna każdy, ale

Czasem mniej znaczy więcej – Tomasz Jastrun „Opiłki i okruszki”

Po tak długiej przerwie powracam z książką, która wywarła na mnie ogromny wpływ. W dniu moich urodzin chcę Wam przedstawić książkę o człowieku, o jego rozwoju, dojrzewaniu, dorastaniu i starzeniu się. „Opiłki i okruszki” Tomasza Jastruna to fascynująca pozycja, która przedstawia życie bohatera w krótkich fragmentach z każdego roku. Od jego urodzenia aż do śmierci przechodzimy razem z nim przez wspomnienia dzieciństwa, dojrzewania, życia w dobie komunizmu i stanu wojennego, przeżyć z roku 1989, romansów, aż do ostatniego tchnienia. Każda notatka to odrębne wspomnienie, zaczyna się od 1953 roku, kiedy to bohater przychodzi na świat, a kończy w 2041 roku, gdy umiera. Wszystkie te odrębne zapiski są poniekąd nieistotne. Opiłki i okruszki na myśl przywodzą jakieś resztki i pozostałości, które nic nie znaczą, zostaną za jakiś czas wyrzucone i nikt nawet nie zwróci uwagi na nie. Jednak to dzięki tym mało istotnym rzeczom dostajemy całość, jaką jest życie bohatera zamknięte w krótkiej form

Nazwij mnie swoim imieniem… – André Aciman „Tamte dni, tamte noce”

Zdaję sobie sprawę z tego, że tematyka tej książki nie jest dla wszystkich i z tego, że większość pewnie już oglądała film w reżyserii Luki Guadagnino, ale jeśli szukacie książki o sile emocji i uczuć oraz nie macie nic przeciwko tematom LGBT, koniecznie musicie ją przeczytać! To elektryzujący, sensualny, niekiedy nostalgiczny obraz uczucia między młodym chłopakiem, a gościem jego rodziców. To nagłe i intensywne uczucie zaskakuje ich obu i początkowo obaj udają obojętnych. W tym czasie pojawiają się kolejne uczucia, fascynacja, pożądanie, ale też strach. Elio i Oliver – bo o nich tu mowa, są bardzo różni. Elio ma siedemnaście lat, interesuje się muzyką i literaturą, jego ojcem jest profesor uniwersytecki, do którego przyjeżdża doktorant. Doktorantem tym jest Oliver, Amerykanin, ma dwadzieścia cztery lata i na początku irytuje Elia. Początkowa obojętność przeradza się w fascynację, następnie w zauroczenie, a ono w gorący romans. Relacja ta nie jest typowa, ani banalna i nie chodzi