Przejdź do głównej zawartości

Męczące love story – „Wichrowe Wzgórza” Emily Brontë


„Wichrowe wzgórza” to powieść, która wywołuje we mnie mieszane uczucia. Jeszcze żadna książka nie irytowała mnie tak bardzo, a jednocześnie ze względu na styl autorki chciałam czytać dalej. Denerwowało mnie w niej wiele rzeczy, ale najbardziej główni bohaterowie. Mamy przed sobą wielką historię miłosną, a kochankowie z jednej strony szaleją za sobą, a z drugiej zatruwają życie sobie i wszystkim innym z ich otoczenia.
Klamrą rozpoczynającą i kończącą powieść jest osoba pana Lockwooda, który ma zamiar wynająć Drozdowe Gniazdo od Heathcliffa, tam pani Dean (swoją drogą chyba jedyna bohaterka, a zarazem narratorka, która daje się polubić) opowiada choremu Lockwoodowi historię Earnshawów i Lintonów. Wszystko zaczyna się od przybycia do Wichrowych Wzgórz (domu Earnshawów) tajemniczego Heathcliffa.
Powieść rozgrywa się na przełomie XVIII i XIX wieku, autorka doskonale przedstawia mistyczny, tajemniczy świat. Dostajemy obraz wrzosowisk, starych zamków, ciemnych pomieszczeń  i duchów, a wszystko jest owiane symbolizmem, jak na literaturę romantyzmu przystało.
Głównym bohaterem powieści jest Heathcliff, który jaki mały chłopiec pojawia się w domu państwa Earnshawów. Katy – córka pana Earnshawa początkowo nie jest zachwycona pojawieniem się chłopaka w rodzinie, jednak później przekonuje się do niego, a po jakimś czasie zaczynają pojawiać się między nimi uczucia. Dziewczyna jest zauroczona Heathcliffem do czasu, aż poznaje Edgara Lintona, jest zachwycona jego urodą, zachowaniem, towarzyską ogładą. Heathcliff nie może pogodzić się ze stratą ukochanej, dlatego wyjeżdża na trzy lata. Po powrocie jego jedynym celem jest zemsta.
Jak już wspominałam książkę tę szybko się czyta, ale jednocześnie niezwykle irytuje zachowanie bohaterów. Katy młoda, dobra dziewczyna, po przeprowadzce do Drozdowego Gniazda ukazuje swoje prawdziwe oblicze. Staje się kapryśna, wyniosła i zarozumiała. Częste ataki szału mają na celu wymusić na Lintonie podporządkowanie się i spełnianie zachcianek. Heathcliff postanawia ożenić się z Izabelą – siostrą Edgara, aby zemścić się za „kradzież” jego ukochanej. Izabela poznaje prawdziwą twarz męża, który staje się gburem, nienawidzącym wszystkich i wszystkiego, do tego poniża ją i bije.
Z powodu swojej niespełnionej miłości, Katy i Heathcliff stają się zgorzkniali. Nie zważają na to ile cierpienia przysparzają nie tylko sobie nawzajem, ale również Edgarowi i Izabeli, a także dzieciom. Trudno zachwycać się takimi bohaterami, kiedy ona jest płytka i kapryśna, a on staje się z romantycznego kochanka nienawistnym mścicielem. Wszystko to sprawia, że niezwykle męczyłam się czytając tę książkę. Niejednokrotnie miałam ochotę zamknąć ją i już do niej nie wracać, jednak styl Brontë czynił lekturę łatwiejszą do strawienia. Miałam nadzieję, że Heathcliff w końcu zobaczy, do czego doprowadziła chęć zemsty, jednak staje się jeszcze bardziej zgorzkniały i próbuje zniszczyć życie następnych pokoleń.
Nie jestem zachwycona tą powieścią, a może powinnam. Z jednej strony jej tajemniczość i symbolizm przemawiają na korzyść, ale męczące love story głównych bohaterów sprawiało, że kilka razy miałam ochotę rzucić książką i do niej nie wracać. Emily Brontë doskonale ukazuje, do czego może doprowadzić ciągła chęć zemsty, a także kaprysy i ataki szału. Żaden z bohaterów nie wzbudził mojej sympatii, a o profilu psychologicznym samego Heatcliffa można pisać eseje. Rozumiem, że ktoś może nie zgadzać się z moją opinią, w końcu z jakiegoś powodu książkę tę zalicza się do najlepszych, jednak myślę, że w dużej mierze ocena ta odnosi się do stylu autorki, a nie samej historii, która dla mnie jest zbyt ciężka.

Moja ocena: 5/10

To nie człowiek, a do mojego miłosierdzia nie ma prawa! Oddałam mu serce, a on je zdeptał i odrzucił. Ludzie pozbawieni serca nic już czuć nie mogą, jakże więc mogę mu współczuć? Nie pożałowałabym go, choćby rozpaczał do ostatniego tchnienia i płakał za Katarzyną krwawymi łzami. O, nie!”.




E. Brontë, Wichrowe Wzgórza, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2015.

Komentarze

  1. Ciekawa jestem czy mi by się spodobała ta książka. Zauważyłam, że główni bohaterowie są złożonymi postaciami... Podoba mi sie, że szczerze komentujesz i recenzujesz😉 w wolnym czasie może sięgnę po tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi akurat ta książka całkiem się podobała, a w szczególności jej klimat. Co do bohaterów to muszę się z tobą zgodzić.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ..książki nie czytałam, chociaż 'przymierzałam się' do niej kilka razy.. może w końcu uda mi się przeczytać ;)

    - pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię "Wichrowe Wzgórza". Swietna lektura na wietrzny dzień :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już chyba wyrosłam z takich romansów, ale widziałam kiedyś film, nawet dobry był...

    OdpowiedzUsuń
  6. To jedna z moich ukochanych powieści, więc ja akurat zawsze wysoko będą ją oceniać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie też książka była trudna, ale podobała mi się. Miło ją wspominam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Wichrowe Wzgórza - zarówno książkę jak i film. Cudowna powieść i historia o miłości i nienawiści. A może ślepocie i otępieniu. Zapomniałam dodać, że występują w niej duchy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Słynne "Wichrowe Wzgórza" ... no ja lubię i podziwiam autorkę za literacki kunszt, ale rozumiem irytację.

    OdpowiedzUsuń
  10. Trafiłby mnie szlag - trafiał już jak czytałam w recenzji, co oni wyprawiają :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Niby klasyka, ale wstyd się przyznać, bo nie czytałam. Ale zamierzam! Niebawem. Albo trochę później. :P

    OdpowiedzUsuń
  12. To jedna z tych pozycji, ktore jeszcze nie wpadly mi w rece, a koniecznie chcialam sprobowac sie z nia zmierzyc. Dopisuje do listy „do przeczytania”, bo zupelnie o niej zapomnialam! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. oja LD moja mama to uwielbia :D nie wiem czy ja bym przez to przebrnęła ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję! Już myślałam, że jestem jedynym człowiekiem na świecie, który nie zachwyca się tą książką i kompletnie nie rozumie jej fenomenu!

    OdpowiedzUsuń
  15. czytałam. Ale cóż do tej książki trzeba mieć odpowiedni nastrój;p

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedyś przyjaciółka polecała mi tą książkę, bo jej się bardzo podobała, ale w sumie cieszę się, że się nie skusiłam, czytajac Twoją recenzje. Nie lubię irytujących bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  17. Podchodziłam do tej powieści około chyba parę razy, ale dawno temu, jeszcze chyba w podstawówce lub gimnazjum. Bardzo ciężko mi się ją wtedy czytało i zapamiętałam ją negatywnie. Jestem ciekawa, czy teraz odebrałabym ją inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zabierałam się za nią ze trzy razy i nigdy nam się nie udało. To niesamowite, że "Dziwne losy Jane Eyre" drugiej z sióstr przeczytałam mając 13-14 lat i owszem była to książka nieco przygnębiająca, ale podobała mi się, podczas gdy "Wichrowe wzgórza" kompletnie mi nie wchodziły ani kiedy miałam 16 lat, ani 20, ani 25 lat. Kiedyś jeszcze podejmę próbę, bo wiadomo, że to klasyka, a klasyki można nie lubić, ale warto znać.

    OdpowiedzUsuń
  19. Cała książka wywołuje wiele emocji...

    OdpowiedzUsuń
  20. Jestem jej bardzo ciekawa. Będę miała na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  21. Mimo tego, że Ciebie ta książka nie zachwyciła, to jakoś się nią zainteresowałam. To pewnie przez ten klimat zamków i wrzosowisk. Chyba sama będę ją musiała przeczytać.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Klasyka, ale ja nie czytałam i mnie nie kusi, nie przepadam za romansami.

    OdpowiedzUsuń
  23. Masz rację, "Wichrowe Wzgórza" to książka trudna. Masz świadomość, że to klasyka światowej literatury, ale nie do końca Ci podchodzi, więc zastanawiasz się czy to z Tobą jest coś nie tak? Też tak miałam. W moim przypadku wystarczyło jedynie zmienić tłumaczenie, i odbiór od razu był lepszy. :)
    Pozdrawiam! włóczykijka z Imponderabiliów literackich

    OdpowiedzUsuń
  24. "Wichrowe wzgórza" to jeden z tych klasyków, które zdecydowanie chcę nadrobić. Tylko kiedy?

    OdpowiedzUsuń
  25. Klasyka, uwielbiam powieści z tej epoki, ale o dziwo czytalam tylko tę jedną książkę tej autorki☺

    OdpowiedzUsuń
  26. Piękna i smutna, całkiem miło ją wspominam ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  27. Mnie się ta książka bardzo podoba i często do niej wracam. 😊

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Miło(ść) Żurnalisty

Niewiele jest książek, do których recenzji kompletnie nie mogę się zabrać. Tak właśnie było z „Miłością, po prostu”, „Pamiętnikiem”, „ŚĆ”, „Snami z Bournemouth” i „Listami Żurnalisty”. Już jakiś czas temu je przeczytałam i dopiero dzisiaj (swoją drogą chyba ciekawa data) zebrałam się w sobie, żeby coś napisać. Kim jest sam autor? Nie wiem. Sam siebie opisuje jako anonimowego pisarza, Hanka Moody’ego dzisiejszego świata. Przynajmniej tyle można dowiedzieć się z jego instagramowego biogramu. Pomimo (albo właśnie dlatego) że nigdy nie pokazuje swojej twarzy jest osobą niezwykle interesującą. Jako jego publiczność nie znamy nawet jego imienia. I chyba w tym wszystkim najlepsze jest to, że nikt nie potrzebuje go znać, ani wiedzieć, jak wygląda, bo każdy czeka na to, co ma do przekazania. Każda z tych książek to zbiór refleksji, listów, wierszy, które są pełne miłości, tęsknoty, żalu, niekiedy cierpienia. Żurnalista pokazuje to uczucie również od tej drugiej strony, którą zna każdy, ale

Czasem mniej znaczy więcej – Tomasz Jastrun „Opiłki i okruszki”

Po tak długiej przerwie powracam z książką, która wywarła na mnie ogromny wpływ. W dniu moich urodzin chcę Wam przedstawić książkę o człowieku, o jego rozwoju, dojrzewaniu, dorastaniu i starzeniu się. „Opiłki i okruszki” Tomasza Jastruna to fascynująca pozycja, która przedstawia życie bohatera w krótkich fragmentach z każdego roku. Od jego urodzenia aż do śmierci przechodzimy razem z nim przez wspomnienia dzieciństwa, dojrzewania, życia w dobie komunizmu i stanu wojennego, przeżyć z roku 1989, romansów, aż do ostatniego tchnienia. Każda notatka to odrębne wspomnienie, zaczyna się od 1953 roku, kiedy to bohater przychodzi na świat, a kończy w 2041 roku, gdy umiera. Wszystkie te odrębne zapiski są poniekąd nieistotne. Opiłki i okruszki na myśl przywodzą jakieś resztki i pozostałości, które nic nie znaczą, zostaną za jakiś czas wyrzucone i nikt nawet nie zwróci uwagi na nie. Jednak to dzięki tym mało istotnym rzeczom dostajemy całość, jaką jest życie bohatera zamknięte w krótkiej form

Nazwij mnie swoim imieniem… – André Aciman „Tamte dni, tamte noce”

Zdaję sobie sprawę z tego, że tematyka tej książki nie jest dla wszystkich i z tego, że większość pewnie już oglądała film w reżyserii Luki Guadagnino, ale jeśli szukacie książki o sile emocji i uczuć oraz nie macie nic przeciwko tematom LGBT, koniecznie musicie ją przeczytać! To elektryzujący, sensualny, niekiedy nostalgiczny obraz uczucia między młodym chłopakiem, a gościem jego rodziców. To nagłe i intensywne uczucie zaskakuje ich obu i początkowo obaj udają obojętnych. W tym czasie pojawiają się kolejne uczucia, fascynacja, pożądanie, ale też strach. Elio i Oliver – bo o nich tu mowa, są bardzo różni. Elio ma siedemnaście lat, interesuje się muzyką i literaturą, jego ojcem jest profesor uniwersytecki, do którego przyjeżdża doktorant. Doktorantem tym jest Oliver, Amerykanin, ma dwadzieścia cztery lata i na początku irytuje Elia. Początkowa obojętność przeradza się w fascynację, następnie w zauroczenie, a ono w gorący romans. Relacja ta nie jest typowa, ani banalna i nie chodzi