Przejdź do głównej zawartości

Miło(ść) Żurnalisty

Niewiele jest książek, do których recenzji kompletnie nie mogę się zabrać. Tak właśnie było z „Miłością, po prostu”, „Pamiętnikiem”, „ŚĆ”, „Snami z Bournemouth” i „Listami Żurnalisty”. Już jakiś czas temu je przeczytałam i dopiero dzisiaj (swoją drogą chyba ciekawa data) zebrałam się w sobie, żeby coś napisać.

Kim jest sam autor? Nie wiem. Sam siebie opisuje jako anonimowego pisarza, Hanka Moody’ego dzisiejszego świata. Przynajmniej tyle można dowiedzieć się z jego instagramowego biogramu. Pomimo (albo właśnie dlatego) że nigdy nie pokazuje swojej twarzy jest osobą niezwykle interesującą. Jako jego publiczność nie znamy nawet jego imienia. I chyba w tym wszystkim najlepsze jest to, że nikt nie potrzebuje go znać, ani wiedzieć, jak wygląda, bo każdy czeka na to, co ma do przekazania.

Każda z tych książek to zbiór refleksji, listów, wierszy, które są pełne miłości, tęsknoty, żalu, niekiedy cierpienia. Żurnalista pokazuje to uczucie również od tej drugiej strony, którą zna każdy, ale mało kto chce o niej mówić. Bo przecież miłość to nie tylko pocałunki w deszczu i seks przy rockowych balladach. To też kłótnie, starcia różnych charakterów, kłamstwa i przekleństwa. Autor sam ukazuje siebie jako egoistę i w żadnym wypadku nie próbuje się wybielić, ani zrzucić winy za rozstanie na tę drugą osobę, ale cholernie za nią tęskni, a przynajmniej ja to tak odbieram.

Nie wiem na ile w Żurnaliście kreacji postaci, chociaż sam przyznaje że popełnił tylko kilka fikcji literackich, ale słowa zawarte w tych kilku książkach są niesamowicie realistyczne. Opisy straty, wspomnienia jej oczu i ust, z jednej strony egoizm, a z drugiej tęsknota i brak samoakceptacji (?).

Czym jest miłość dzisiaj?

Mężczyzna, który otwarcie pisze, że pragnie miłości dla niektórych może wydawać się niemęski, ale tak naprawdę, do cholery, w dzisiejszych czasach to odwaga przyznać się do uczuć i mało tego – przelać je na papier. Każdy z wierszy i listów, nawet najkrótszy potrafił zatrzymać mnie w miejscu i skłonić do własnych refleksji. Czytając je uświadomiłam sobie, że od jakiegoś czasu sama bardzo łatwo odpuszczam i nie daję drugiej szansy – nawet sobie.

Moim zdaniem książki te są wyjątkowe. Pomimo minimalizmu wiele przekazują i potrafią przypominać momenty z życia, po których ciężko się pozbierać. Pełne prawdziwych emocji. Niekiedy trudne. Wyciskające uczucia i łzy.

Oczywiście znajdą się krytycy, którzy będą wytykać błędy. Ale co z tego? Według mnie dodają one jedynie autentyczności i pokazują, że pod wpływem chwili i tak powstanie coś pięknego i wyjątkowego.

Drogi Żurnalisto,

Nie pozostaje mi nic innego, jak pogratulować wrażliwości w tym otaczającym nas świecie, gdzie problemy załatwia za nas xanax i alkohol. Pokazujesz, że jednak można zmierzyć się z uczuciem.

A niektórzy nie potrafią w uczucia.

Uciekają.

 

Pierwszy raz oceny nie będzie, bo chyba nie ma takiej skali, która mierzy uczucia.  

 

byś wiedziała

Nie chodzi, byś wiedziała,

że Cię kocham,

gdy Ci to mówię.

 

Tylko byś wiedziała,

kiedy masz wątpliwości.

 



Żurnalista.pl, Miłość, po prostu, 2017, s. 33.

Komentarze

  1. Spodobała mi się Twoja recenzja. Każdy z nas z czymś się w sumie zmaga. :) Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny na IL 2 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Autor wydaje się ciekawą postacią :) książek nie znam, ale chyba powinnam nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam żadnej książki, o której wspomniałaś, ale czuję się na tyle zaintrygowana, że sięgnęłabym chociażby po "Pamiętnik" czy "Listy Żurnalisty".

    OdpowiedzUsuń
  4. Niewątpliwie to ciekawa książka, ale na razie odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo oryginalna wydaje się ta książka, aż z ciekawości bym przeczytała ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe i nietypowe książki. Chętnie bym je przeczytała. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znam jeszcze tych książek, ale możliwe, że kiedyś po nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem zainteresowana tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  9. nie bardzo mnie ciekawi taka tematyka... ale polecę dalej

    OdpowiedzUsuń
  10. Autora kojarzę, ale styczności z jego twórczością nie miałam🙂
    Zgadzam się z Tobą -mało kto dziś ,przyznaje się do uczuć a tym bardziej przelewa je na papier
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. O, kojarzę tę postać z Instagrama właśnie, ale nigdy nie śledziłam poczynań tego autora; a muszę przyznać, że jego książki są naprawdę pięknie wydane. Uwielbiam poezje/krótkie refleksje, itp., więc pewnie któregoś dnia przykręcę się przy tych książkach.
    To prawda. Trudno jest przyznawać się do własnych uczuć i to przykre, że społeczeństwo nadal wywiera presję na obraz """"prawdziwego mężczyzny, męskości""".
    Przepiękne zdjęcie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Zachęciłaś mnie do poznania tych książek :)

    OdpowiedzUsuń
  13. w sumie takie turbo miłosne i romantyczne pozycje byłyby ideolo dla mnie ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. Cieszę, że recenzja takiej książki się tutaj pojawiła... ciekawa tematyka, przemyślenia, osobiste myśli. Brawo

    OdpowiedzUsuń
  15. Z chęcią bym poczytała. Sporo mi się w internetach obijało na ten temat

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetnie napisana recenzja :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Chyba nie w moim typie książka :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czasem mniej znaczy więcej – Tomasz Jastrun „Opiłki i okruszki”

Po tak długiej przerwie powracam z książką, która wywarła na mnie ogromny wpływ. W dniu moich urodzin chcę Wam przedstawić książkę o człowieku, o jego rozwoju, dojrzewaniu, dorastaniu i starzeniu się. „Opiłki i okruszki” Tomasza Jastruna to fascynująca pozycja, która przedstawia życie bohatera w krótkich fragmentach z każdego roku. Od jego urodzenia aż do śmierci przechodzimy razem z nim przez wspomnienia dzieciństwa, dojrzewania, życia w dobie komunizmu i stanu wojennego, przeżyć z roku 1989, romansów, aż do ostatniego tchnienia. Każda notatka to odrębne wspomnienie, zaczyna się od 1953 roku, kiedy to bohater przychodzi na świat, a kończy w 2041 roku, gdy umiera. Wszystkie te odrębne zapiski są poniekąd nieistotne. Opiłki i okruszki na myśl przywodzą jakieś resztki i pozostałości, które nic nie znaczą, zostaną za jakiś czas wyrzucone i nikt nawet nie zwróci uwagi na nie. Jednak to dzięki tym mało istotnym rzeczom dostajemy całość, jaką jest życie bohatera zamknięte w krótkiej form

Piękna zbrodnia – „Piękne zło” Annie Ward

Już od dawna nie spotkałam się z tak innym thrillerem. Najczęściej możemy się spotkać z pewnym modelem tego gatunku, gdzie mamy morderstwo – śledztwo – przewrót w akcji – i zakończenie, którego się spodziewamy lub nie. Annie Ward raczy nas od samego początku wieloma informacjami z przeszłości bohaterów, a zwroty akcji są niemal na każdym kroku. Ale od początku! Maddie i Ian – oddana żona i kochający mąż. Para poznała się na jednym z przyjęć w Skopje, on wtedy był żołnierzem w brytyjskiej armii, ochroniarzem ambasadora, a ona amerykańską dziennikarką. Od pierwszego spotkania była między nimi chemia, dało się wyczuć to napięcie, jednak próbowali się trzymać od siebie z daleka. Ich relacja nie należy do najprostszych, po pewnym czasie Maddie kłóci się z Joanną – przyjaciółką, u której zatrzymała się na Bałkanach i wraca do Stanów. Para próbuje się z sobą spotkać, jednak z przyczyn służbowych Ian nie może zobaczyć się z kobietą. Później jedyną formą kontaktu są tylko niewysłane maile